Dziewczyna z tatuażem
thriller, 2011, 158 min
reżyseria: David Fincher
obsada: Daniel Craig, Rooney Mara, Stellan Skarsgard, Christopher Plummer
- Poniedziałek, 11.02 g. 23:30
Mikael Blomkvist, oskarżony o zniesławienie dziennikarz śledczy, bada tajemniczą sprawę kobiety, która zaginęła przed wielu laty.
Kto, jeśli nie David Fincher, mógłby podjąć się ekranizacji skandynawskiego kryminału, którego treść stanowi nierozwiązana od czterdziestu lat tajemnica i kryjący się za nią seryjny morderca? Zatopiona w zimowej scenerii historia dała reżyserowi możliwość skorzystania z ulubionego repertuaru monochromatycznych szarości. Doskonała oprawa wizualna i audialna ułatwia widzowi zanurzenie się w akcji filmu, który zapowiada się obiecująco. Po drodze jednak piętrzą się wątpliwości, a finał obietnicy nie wypełnia. Fincher zestawia dwa pokolenia i dwa modele pracy wywiadowczej - Mikael Blomkvist przeprowadza rozmowy ze świadkami i sporządza tysiące fiszek na samoprzylepnych karteczkach, które tworzą mapę śledztwa na ścianie jego pokoju. Poprawiając gustowne okulary, zagłębia się w lekturze akt sprawy, a fakty, które uzna za istotne, wyodrębnia zielonym podkreśleniem. Lisbeth nie czyta, lecz skanuje strony wzrokiem i przetwarza je natychmiast w elektroniczne dane, jakby sama stanowiła część komputera. Jest w nieludzki sposób szybka i wydajna, pozbawiona emocji, niczym android. Nienauczona zachowań społecznych, ma trudności z nawiązywaniem międzyludzkich relacji, ale też gubi się w ich odczytywaniu. Romans, czy może raczej seksualna więź, jaka nieoczekiwanie nawiązuje się między skrajnie różnymi partnerami, nie jest psychologicznie ugruntowana i podważa wiarygodność fabuły. Ważne jednak, że dla obu stron ma odmienne konsekwencje uczuciowe, zaś narracja, wbrew pozorom, podtrzymuje płciowe stereotypy. Niestety, nie mogę przybrać pochwalnego tonu amerykańskiej recepcji. Film przynosi wiele rozczarowań. Zdaje się, że Fincher stara się odwrócić uwagę widza od niedoskonałości fabuły poprzez spiętrzanie opowieści, migawkowy montaż i efektowność scen. Narracja skonstruowana jest w taki sposób, by zaspokoić głód sensacji, a nie rozkoszować się logiką śledztwa i procesem rozwiązywania zagadki. Rozmiłowanie w makabresce, turpizm, nieuzasadnione sceny okrutnej przemocy są znakami rozpoznawczymi reżysera, więc widzowie zdążyli się uodpornić. Pewne rozwiązania są na tyle schematyczne, że zdawałoby się, niegodne mistrza nowoczesnego czarnego kryminału. Sterylne laboratorium seryjnego mordercy ukryte w piwnicy, jego fobia mycia rąk, czy wreszcie słuchanie muzyki popularnej w trakcie dokonywania zbrodni, to motywy nazbyt skonwencjonalizowane. Fincher eksploatuje klisze, i choć są to klisze satysfakcjonujące miłośnika gatunku, nie wystarczą, by film zyskał miano dzieła.